sobota, 8 listopada 2014

Mów szeptem kiedy mówisz o miłości częsć 1



Czy wiecie jak to jest z każdym dniem być bliżej śmierci? Czy wiecie jak to jest 
zasypiać wieczorem z obawą ,że rano można już się nie obudzić? Wiecie jak to 
jest kiedy patrzy się w twarze bliskich i widzi się tak tylko ból? Wiecie jak to jest 
żyć ze świadomością ,że nigdy nie będziesz mógł żyć normalnie? Wiecie jak to
 jest kiedy wstajesz rano a ból jest nie do zniesienia? Starasz się wtedy za wszelką
 cenę podnieść i walczyć dalej lecz jest to strasznie trudne. Tak ja wiem jak to jest. 
Wiem co to ból, strach i wszystkie te emocje. Zapytacie pewnie skąd. Kiedy 
miałam 11 lat wykryto u mnie raka tarczycy. Dla moich rodziców był to duży cios
 ponieważ w naszej rodzinie jedna z sióstr mamy zachorowała na raka i zmarła. 
Do teraz moja rodzicielka nie może się po tym pozbierać. Więc kiedy dowiedziała
 się o mojej chorobie i o tym ,że szanse na całkowite wyleczenie jest minimalna .
Załamała się. Wiele razy potem widziałam jak płacze jednak mimo wszystko stara
 się być silna. To ona trzyma naszą rodzinę w kupie.  Od tamtej pory zaczęły się
 wizyty w szpitalu a oddziale onkologicznym. Naświetlania i chemioterapia. Z 
początku wszystko szło ku lepszemu. Chemia działała  a ja czułam się coraz 
lepiej. Niestety pewnej nocy mój stan gwałtownie się pogorszył. Lekarze byli 
bezsilni a ja stałam jedną noga w grobie. Okazało się że komórki rakowe przedostały
 się do płuc i tam postanowiły zadomowić. Nie umiałam samodzielnie oddychać. 
Wszyscy stracili nadzieję. Jedyne co z tamtej chwili pamiętam to to jak mama 
siedziała przy moim łóżku i trzymała moją rękę szepcząc. „Nie musisz już dłużej
 walczyć skoro sprawia ci to ogromny ból. Ja zrozumiem jeżeli się poddasz jednak cokolwiek postanowisz zrobić pamiętaj że ja ciągle będę przy tobie i zawsze będę
 cię kochać, bo jesteś najlepszym co mnie i tatę w życiu spotkało . Proszę pamięta
o tym kochanie i nigdy nie zapominaj kim jesteś „
Jej słowa cały czas siedzą w mojej głowie, bo ich nie da się tak po prostu zapomnieć.
 To one sprawiły ,że zaczęłam walczyć jeszcze zacieklej niż dotychczas o każdy 
kolejny dzień, każdy oddech, każdy wschód słońca. Nagle po pewnym czasie zdarzył 
się cud i mój stan zaczął się poprawiać.Mogłam samodzielnie oddychać a z
 każdym kolejnym dniem nabierałam coraz to więcej sił. Mimo wszystkich diagnoz, 
obaw ja żyje! Oddycham czuję, widzę czego chcieć więcej?
Nie dawno przeprowadziliśmy się do Tokio by zacząć tu nowe życie. Tak chcę w
 końcu zacząć żyć na nowo. Znaleźć przyjaciół i przeżyć moją wielką i jedyna miłość. 
To jedno z moich marzeń i pierwszy punkt na mojej liście. Tak mam taką małą
 listę na wszelki wypadek by nic mi nie umknęło. Teraz wiem jedno chcę żyć, być 
wolną jak ptak , bo wiem ,że warto.
                                                              ***

Poczułam  najpierw delikatne szturchnięcie, później kolejne i kolejne w końcu 
niemrawo otworzyłam oczy i spojrzałam na sprawcę tego całego zamieszania.
 Była nim moja mama.
-Co się dzieje?- zapytałam przecierając oczy.
-Musisz wstać ,bo za pół godziny masz być w szkole.
Dopiero teraz spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym który wskazywał 
7:15.
-Okej już wstaję- powiedział i zaczęłam wstawać z łóżka.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej niebieskie dżinsy, białą koszulkę z 
śmiesznym nadrukiem następnie weszłam do łazienki gdzie wzięłam orzeźwiający
 i bardzo szybki prysznic, nałożyłam na siebie ubrania i poczesałam moje krótkie
 włosy. (musiałam je obciąć kiedy zaczęłam brać chemię) Na szyi zapięłam delikatny łańcuszek z białego złota a na rękę założyła dużo bransoletek. Po ogarnięciu 
mojego pokoju chwyciłam za torbę z książkami i zeszłam na dół. Nie powiem ,bo
 większy wysiłek nadal sprawiał mi problem i był dużym wyzwaniem. Przy kuchennym stole jak zwykle siedział tata popijając kawę i czytając gazetę mama krzątała się
przy zlewie. Podeszłam do taty i pocałowałam go w policzek.
-Dzień dobry- przywitałam się
-Witaj Sakuro jak się dzisiaj czujesz?- zapytał
-A dobrze już nie mogę się doczekać by przekroczyć próg nowej szkoły.powiedziałam
 z uśmiechem
-Nie denerwujesz się ?-zapytał podejrzliwie
-No co ty… no może troszkę tak drobinkę- przede mną wylądował talerz kanapek 
i ciepła herbata.
-Dziękuję- posłałam mamie życzliwy uśmiech i zaczęłam pałaszować
Kilka minut później ubrałam moje ulubione czarne trampki i wraz z mamą 
wyszłyśmy z domu i odjechałyśmy samochodem w stronę nowej placówki. W 
samochodzie ciągle żartowałyśmy i się śmiałyśmy często z jakiejś głupoty ,ale
 to były jedne z tych chwil kiedy mogłyśmy pobyć w swoim towarzystwie i o nic
 się nie martwić. Nawet nie zauważyłam jak podjechałyśmy pod gmach szkoły. 
Niepewnie spojrzałam na budynek i nagle bała moja odwaga gdzieś sobie poszłam
 a mnie ogarnął niepokój i pewne obawy. Zmusiłam się jednak do wyjścia z 
samochodu.
-Powodzenia przyjadę po ciebie po lekcjach.- powiedziała tylko i odjechała
-Ta przyda mi się- wyszeptałam i niechętnie weszłam do środka gdzie od razu 
ogłuszył mnie hałas i śmiechy uczniów.
Mocniej ścisnęłam ramię mojej czarnej torby i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu gabinetu dyrektorki.
Niestety nie szło mi to jakoś specjalnie dobrze ,bo cała ta szkoła była ogromna zauważyłam granatowłosom dziewczynę stojącą przy szafkach z jakimiś ludźmi 
wyglądała na miła podeszłam do niej więc.
-Hej sorry ,ale nie wiesz może gdzie jest gabinet dyrektora ?- zapytałam
Ta w odpowiedzi uśmiechnęła się.
-Pewnie chodź ,zaprowadzę cię.- powiedziała i pożegnała się ze swoimi
 znajomymi.
Na korytarzach zbierało się coraz więcej ludzi .
-Nie musiałaś ze mną iść- powiedziałam cicho
-Ale chciałam.- odpowiedziała i uśmiechnęła się promiennie
-Dlaczego?
-Chciałam cię poznać, bo wydajesz się naprawdę fajna.
-Aha- tylko tyle byłam w stanie wykrztusić. Pierwszy raz usłyszałam coś takiego.
 -No to jak masz na imię?
-Sakura, Sakura Haruno
-Fajne imię pasuje do ciebie
-Dzięki a ty?
-Hinata Hyuga.
Nagle zatrzymaliśmy się przed drzwiami z napisem dyrektor.
-Okej to tu cię zostawię mam nadzieje ,że jeszcze się spotkamy pa.- odeszła 
zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
 Westchnęłam ciężko i zapukałam. Usłyszawszy głośne i donośne wejść 
pociągnęłam klamkę a tam szok. Za biurkiem siedziała moja ciocia.
-Ciociu co ty tutaj robisz?- zapytała zdezorientowana
-No siedzę a ty?
-Mam tu chodzić do szkoły.
Blondynka pacnęła się w czoło.
-Ah no tak Rin coś mi wspominała o tym. Siadaj.
Zajęłam miejsce na jednym z krzeseł i czekałam na ciąg dalszy wydarzeń. 
Natomiast Tsunede zaczęła szperać w szufladach swojego dużego biurka kiedy zakończyła swoje poszukiwania podałam mi kartkę A4.
-To jest twój plan lekcji. Chodzisz do klasy IIIc myślę ,że się szybko tu zadomowisz.
-Dzękuję- odebrany od niej papier schowałam do torby.
-Jak tam samopoczucie?-zapytała opierając się o skurzany fotel
-Pomijając to ,że mam prawie niewyleczalnego raka? Jest całkiem całkiem.- 
powiedziałam zmieszana
-Wybacz nie powinnam była pytać.
-Nie no spoko ,ale mam nadzieję ,że w szkole nikt nie wie o tym ,że jestem chora,
 bo chcę być traktowana jak normalna nastolatka i nie chcę niczyjej litości.
-Tak pełna dyskrecja wiedzą tylko nieliczne osoby no i oczywiście będziesz
 traktowana normalnie bo przecież taka jesteś natomiast jesteś zwolniona 
całkowicie z wychowania fizycznego musisz tylko dać nauczycielce zwolnienie
 lekarskie ,ale o tym już uprzedziłam twoją matkę .
-Tak tak rozumiem i dzięki za zrozumienie.
Zabrzmiał dzwonek na lekcje. A Tsunade wstała ze wcześniej zajmowanego
 miejsca i podeszła do mnie.
-Chodź zaprowadzę cię do klasy.
Bez słowa poszłam za nią. Wyszłyśmy na korytarz i udałyśmy się pod 
odpowiednią klasę. Byłam bardzo zdziwiona ,bo korytarze nagle strasznie 
opustoszały. Stanęłyśmy pod drzwiami a Tsu zapukała i weszłam ja nie mając 
zbytniego wyboru ruszyłam za nią. Kiedy weszłam do środka w klasie zapadła 
nagła cisza.
-Słuchajcie to jest wasza nowa koleżanka macie ją ciepło przywitać.- powiedziała i uśmiechając się do mnie wyszła z klasy
No a ja nadal stałam tam na środku jak jakaś idiotka czekając na słowa 
nauczyciela. Wykorzystując te chwilę uważnie się po niej rozejrzałam i 
zilustrowałam uczniów siedzących przedemną. W ich tłumie zauważyłam te 
dziewczynę z
 korytarza jak jej tam było o Hinata chyba jakoś tak. Siedziałam koło jakiejś
 blondynki.
-No dobra przedstaw się , powiedz co lubisz i takie tam- powiedział szarowłosy.
-Nazywam się Sakura Haruno nie dawno przeprowadziłam się tu z małej 
miejscowości Konoha. Moje zainteresowania… nie mam ich zbyt wielu ,ale
 lubię sobie czasem po brzdękać na gitarze to chyba tyle .- zakończyłam i 
lekko się uśmiechnęłam
- Dobrze usiądź koło Temari.- powiedział Historyk
-A która to?- zapytałam
Do góry wystrzeliła ręka.
-To ja- powiedziała blondynka z czterema kucykami.
Nic już nie mówiąc poczłapałam w tamta stronę i usiadłam na wolnym miejscu.
 Reszta lekcji minęła nam w miarę spokojnie zadzwonił dzwonek na przerwę a
 ja czym prędzej pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Następny mieliśmy 
w-f na którym zapewne będę siedzieć na ławce. Poszłam więc w stronę sali 
gimnastycznej gdzie miałam nadziej spotkać nauczycielkę tego przedmiotu. Nie
 myliłam się była tam. Podeszłam więc do niej nieśmiało.
-Przepraszam pani Anko?-zapytałam
-Tak w czym mogę pomóc- zapytała kobieta
-Nazywam się Sakura Haruno i miałam przynieść pani zwolnienie lekarskie.-
 podałam jej papier
-Aha w porządku. Idź do szatni i poczekaj na resztę dziewczyn.- powiedziała i
 poszła
A ja znowu zostałam sama jak palec i skazana sama na siebie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------

Przede wszystkim chciałabym podziękować za wszystkie komentarze. To one sprawiły
 ,że postanowiłam wrócić do pisania. Teraz tak jeżeli chodzi o tamto opowiadanie to postanowiłam, że jeżeli już coś z nim zrobię i postanowię coś dopisać  to na pewno 
będzie to miało formę jednopartówki. Mam nadzieję ,że nie pogniewacie się na mnie 
za to jednak wolę pisać jednopartówki i w tym temacie czuję się najlepiej. Właśnie 
jak już jesteśmy w tym temacie to jeżeli macie jakieś pomysły co to tematyki 
opowiadań to piszcie śmiało a ja postaram się taką jednopartówke napisać. No to
 to by było na tyle. Nie wiem kiedy pojawi się kolejna część ,ale na pewno w
 najbliższym czasie. Gorąco pozdrawiam

Historia mojej miłości

Chciałam przeprosić wszystkich czytających mojego bloga za tak długą nieobecność i zwłokę w pisaniu i publikowaniu notek. Co prawda nie jest to kolejny rozdział mojego opowiadania ale zapewniam was że będę je kontynuować. Mam jednak nadzieję że ta krótka jednopartówka się wam spodoba. Zapraszam do czytania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie ważne jest moje imię, bo nawet gdy je wam zdradzę to nie zdołacie go zapamiętać. Nie ważny jest mój wiek, bo są to tylko liczby. Mój wygląd? Nieistotny, bo przecież świat nie tylko na tym się opiera. Lecz istotne jest to co mam wam do przekazania. A płynie to prosto z mojego serca. Całe moje życie to tylko jedna wielka pomyłka. Tak myślałam za nim go poznałam i za nim do reszty zawalił się mój mały świat. Świat, który tak bardzo chciałam utrzymać. Świat w którym czułam się naprawdę bezpieczna. Nie pochodzę z bogatej rodziny, wręcz przeciwnie u mnie w domu nigdy się nie przelewało. Tata był alkoholikiem, co dodatkowo utrudniało mi tylko życie. Ciągłe awantury. Smutne, ale dla niego alkohol był ważniejszy niż my. Skończyło się to z dniem kiedy umarł. Tak po prostu zasnął pijany w salonie na kanapie i już się nie obudził. Razem z mama może z pewnej strony poczułyśmy ulgę jednak z drugiej strony rozdzierał nas ból. Szczególnie mnie ponieważ kiedy nie pił był zarówno dobrym człowiekiem jak i ojcem ,ale starałam się sobie radzić jako tako. Cóż nie wychodziło mi to najlepiej i był to chyba najgorszy okres w moim życiu. W tamtym czasie za wszelką cenę starał m się uciec od problemów. Jednak życie pełne jest niespodzianek. Wtedy kiedy myślałam, że jestem już na dnie i dalej upaść już nie mogę spotkałam jego. Mojego anioła. Bruneta o czarnych jak noc oczach i hipnotyzującym spojrzeniu. Chodziliśmy razem do szkoły jednak byliśmy z dwóch zupełnie innych światów. On bogaty, lubiany zewsząd otaczany fankami i przyjaciółmi. Ja znienawidzona przez świat biedna i nic nie warta. Jednak coś przyciągnęła nas ku sobie. Nadal pamiętam tamten słoneczny dzień kiedy wpadliśmy na siebie. Każdy z nas się gdzieś spieszył więc było to tylko przelotne spotkanie mimo to nasze spojrzenia na ułamek sekundy się skrzyżowały. Tyle wystarczyło bym znów się w nich zatraciła bez reszty niestety świat nie jest taki piękny ja nie jestem księżniczką a on niestety nie jest moim księciem. Jego paczka nigdy mnie nie lubiła. Zawsze dokuczali mi i uprzykrzali życie. Nie przejmowałam się tym jednak i starałam się nie załamać a to wszystko tylko po to by móc go znów zobaczyć. To po to codziennie wstawałam z łóżka i szłam tam dzielnie znosząc obelgi i te wszystkie świństwa. Był moim marzeniem. Niczym zakazany owoc jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągał. A wszystko zmieniło jedno popołudnie. Najcudowniejsze w moim życiu.
Szłam ulicą do domu. Padał deszcz. A ja po prostu szłam obserwując ludzi na ulicach Tokio w słuchawkach leciała piosenka mojego ulubionego zespołu. Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada i tracę równowagę. Później zobaczyłam twarz bruneta. Upadłam na ziemie a on na mnie. Leżeliśmy tam tak przez chwilę i po prostu patrzeliśmy sobie w oczy. Nie potrzebowaliśmy słów. Liczyła się tylko ta chwila. Żadne z nas nie spodziewało się ,że te spotkanie jest początkiem czegoś zupełnie nowego i niezwykłego. Zaczęliśmy się częściej spotykać. Na początku sporadycznie później coraz częściej a w rezultacie codziennie. Sprawiało nam to przyjemność.Chodziliśmy do parków, kina wesołego miasteczka. Przeżywałam z nim najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Któregoś dnia staliśmy na jednym z mostów gdy on niespodziewanie odwrócił mnie w swoja stronę i delikatnie pocałował. To było niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Tak delikatne i subtelne. Wtedy zatrzymała się dla nas czas. Liczyliśmy się tylko my. Nadal pamiętam jak wyznał mi nieśmiało, że zakochał się we mnie. Do tej pory nie wiem jak to było możliwe ,bo przecież pochodziliśmy z dwóch innych bajek. A jednak połączyła nas tak piękna i niewinna miłość. Tak wtedy myślałam.Nikt o nas nie wiedział nikt o nas nie słyszał. Spotykaliśmy się w tajemnicy tak by nie wzbudzać żadnych podejrzeń wśród innych ,nasz romans kwitł z każdym dniem aż w końcu nastąpił przełom. Postanowiliśmy się podzielić naszym szczęściem z innymi oznajmiliśmy więc jego kumplom że jesteśmy parom. Reakcja była do przewidzenia. Wyśmiali nas w sumie to tylko mnie. Mówili mu ,że stać go na coś lepszego, że może mieć każdą. Cóż taka była prawda ja nie dorastałam mu do pięt. Jednak on zapewniał mnie ,że mnie kocha ponad wszystko i ,że mnie nie opuści, że zawsze będzie ze mną. Jednak to wszystko było kłamstwo. Zaczęło się. Coraz rzadsze spotkania ,brak czasu, bezsensowne wymówki. Brak czułych gestów trzymanie mnie na dystans. Myślałam jednak ,że to tylko przejściowe. Pewnego dnia gdy szłam ze szkoły zobaczyłam go z nią z jego przyjaciółką schowanych za murkiem. Gdy podeszłam bliżej wyszło najgorsze. Spełniły się najgorsze przypuszczenia. Zdradził mnie. Nagle zaczęłam wszystko pojmować, przejrzałam na oczy przecież to nie mogło się udać on popularny a ja przez nikogo nie lubiany i dla wielu niewidzialny wyrzutek. Zrobiłam najgorszą rzecz pod słońcem poddałam się. Oddałam moją miłość walkowerem. Jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Na nowo zbudowałam wokół siebie mury przez które nikt nie umiał przejść. Przestałam wychodzić, nie chciałam jeść a przy życiu trzymała mnie tylko myśl ,że teraz on jest na prawdę szczęśliwy. Mama martwiła się chciała mi pomóc. Okazało się ,że popadłam w depresje ,ale jak to możliwe. Czyżby i ona była skutkiem nieszczęśliwej miłości? On dzwonił, wypisywał przychodził pod mój dom i mnie wołał. Ja jednak nie umiałam znów spojrzeć w jego cudowne oczy. Oczy które tak bardzo kochałam. Po pewnym czasie odpuścił sobie i mnie zostawił. Już nie dzwonił ,nie pisał i nie przychodził. A ja dopiero teraz poczułam jak dokuczający jest brak jego dłoni, słodkich pocałunków. Brak jego obecności. Bo był dla mnie jak powietrze a nie da się żyć bez powietrza prawda? Tak ja nie umiałam żyć bez niego. Po kilkunastu samotnie spędzonych miesiącach w końcu wyszłam z mojego azylu. I zobaczyłam go na ulicy z tamta dziewczyna takiego jak dawniej. Takiego szczęśliwego. Poczułam ból w klatce. Czy tak właśnie boli złamane serce? To było nie do wytrzymania. Pobiegłam więc w nasze miejsce na łąkę przy lesie. Znów zalały mnie wspomnienia. Uklękłam płacząc. Wyciągnęłam telefon i napisałam 
Wybacz mi kochanie te miesiące, gdy się nie odzywałam. Jednak wiedz ,że gdy z tobą byłam stałam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Bo ty spełniłeś moje marzenia. A w szczególności jedno. Marzenie o miłości. Kochałam cię i kocham całym moim sercem. I nigdy nie zapomnę tych chwil kiedy byłeś przy mnie. Byłeś dla mnie jak tlen i jak promień słońca. Jednak to już nie wróci. Te chwile to przeszłość. Na koniec jeszcze powiem po krutce ,że Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nie odwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość. Pamiętaj także o tym ,że kochałam i ,że to miłość skazała mnie na śmierć. Wybacz mi ale nie potrafiłam żyć bez ciebie. Żegnaj kochanie. Wysłałam mu wiadomość po czym wzięłam żyletkę i wykonałam szybkie ciecie. Wystarczające by już po chwili zobaczyć szkarłatna krew kapiącą na zielona trawę wokół mnie. Położyłam się i patrzyłam w niebo czekając na swój koniec. Promienie słońca oświetlały moją blada twarz mimo to widniał na niej szeroki uśmiech a w oku kręciła się łza. Nagle zapadła ciemność tak zimna i tak złowroga. Skończyło się moje życie lecz moja miłość pozostała. I tak zastanie po wieki, bo miłość wszystko przetrwa. Prawda? Koniec
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to to by było na tyle z mojego wielkiego powrotu niedługo powinien pojawić się też kolejny rozdział z opowiadania Gorąco pozdrawiam :)






------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 29 czerwca 2014

Wybaczcie

Bardzo was przepraszam kochani za tak długi brak notki niestety najpierw nie miałam czasu by napisać cokolwiek później miałam problemy z internetem. Tak więc postaram się dodać nowy rozdział jeszcze w tym tygodniu. Gorąco pozdrawiam :)
PS: Jeżeli znacie jakieś fajne opowiadania o Sasusaku to nie kremujcie się i piszcie śmiało na pewno znajdę czas i chęci by tam zajrzeć.



środa, 28 maja 2014

Ogłoszenie

Kochani szczerze powiedziawszy straciłam wenę do tego opowiadania. Kiedy zaczynałam pisać na tym blogu miałam zaplanowane wszystko od A do Z ,ale teraz sama gubię się w tej historii poza tym czytałam moje poprzednie wpisy i nie jestem z nich zadowolona. Nie dość ,że pełno błędów i powtórzeń to jeszcze te opisy takie marne. Postanowiłam więc zacząć od nowa usunąć poprzednie notki i pisać porządnie. jednakże tym razem akcja będzie się toczyła w realnym świecie. Wkrótce powinna pojawić się nowa notka i mam nadzieję ,że się wam spodoba i nie przestaniecie czytać i komentować. :)


wtorek, 11 lutego 2014

Jednopartówka na walentynki

Tę  Jednopartówkę dedykuję wszystkim zakochanym :) A teraz zapraszam do czytania <3
***************************************************************************************************************


 MAGIA WALENTYNEK


Nazywam się Sakura Haruno i mam 23 lat. Od roku jestem żoną sławnego biznesmena Sasuke Uchihy. Jednakże to wszystko nie wygląda tak kolorowo jak by się mogło wydawać. Nie był to ślub z miłości. Moi rodzice wraz z rodzicami mojego męża zaaranżowali ten ślub by ratować firmę moich rodziców przed bankructwem. Tak więc dokładnie rok temu 14 lutego zaciągnęli mnie przed ołtarz i zmusili do powiedzenia "Tak" W ten oto sposób wdepnęłam w niezłe gówno, lecz najśmieszniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że Razem z Sasuke chodziliśmy do gimnazjum i szczerze się wtedy nienawidziliśmy. W sumie to nawet nie pamiętam od czego się zaczęło, ale zostało to na do dnia dzisiejszego. Tak więc można powiedzieć, że wyszłam za egoistycznego głupiego i nadętego bufona, który kompletnie nie ma poczucia humoru. Gdybym wcześniej wiedziała na co się piszę to w życiu powtarzam w życiu bym się na to nie zgodziła. Na początku naszego małżeństwa zawarliśmy układ, że każdy z nas może być z kim chce a druga osoba nie będzie się w to wtrącać. Tak wiem popaprane. Problem w tym, że ja nie umiałabym go zdradzić nie wiem oczywiście jak on. Wstyd się przyznać, ale nadal nie skonsumowaliśmy naszego małżeństwa. Jak to on ujął w naszą noc poślubną "Nie musimy jeżeli nie chcesz" i tak już zostało. Z biegiem czasu zaczęliśmy się przyzwyczajać do swojego towarzystwa. Każdy z nas zajmował się swoimi sprawami. Ja skończyłam studia medyczne i rozpoczęłam pracę w szpitalu a on przejął część udziałów w firmie ojca. Prawie w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy no może raz na jakiś czas wymieniając między sobą jakieś uwagi i na tym się kończyła nasza rozmowa. Szczerze? Nie takiego życia się spodziewałam.
***************************************************************************************************************
Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno w naszej sypialni. Leniwie uchyliłam jedno oko potem drugie i spojrzałam na budzik stojący na szafce obok łóżka. Zegar wybiła właśnie 8:25. Przeciągnęłam sie niczym kotka i już chciałam wstawać kiedy poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w talii. Mimowolnie zerknęłam na drugą stronę łóżka gdzie smacznie spał mój mąż. Niesforny kosmyk opadł mu na czoło. Na moje usta wpełzł nikły uśmiech. Jak on słodko wygląda kiedy śpi przeszło mi przez myśl zaraz potem zganiłam się za to. Delikatnie żeby go nie obudzić odgarnęłam mu włosy za ucho. Zamruczał przez sen. Później uwolniłam się z jego niedźwiedziego uścisku i poszłam do łazienki się przebrać. Już po chwili wyszłam ugrana w szare dresowe spodnie i za dużą koszulkę ze smerfem na środku. Włosy zaplotłam  w kłosa i po cichu żeby go nie obudzić zeszłam na dół. Gdy znalazłam się już w kuchni postawiłam wodę na kawę i zaczęłam przygotowywać kanapki, które później położyłam na stole. Zaparzyłam  sobie kawy i zaczęłam konsumować posiłek. Kiedy już skończyłam umyłam naczynia i poszłam do salonu gdzie na stoliku walało się pełno papierów. Westchnęłam zrezygnowana na ten widok i zaczęłam sprzątać. A gdy już wszystko uprzątnęłam i posortowałam zaczęłam uzupełniać karty pacjentów i inną dokumentację. Nie wiem ile tak siedziałam lecz w pewnej chwili usłyszałam czyjeś kroki. Pewnie Sasuke już wstał. Spojrzałam na zegarek. Kurcze już 10:00 a ja jeszcze jestem w lesie.
-Dzień dobry- usłyszałam
Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam Sasuke
-Hej. Śniadanie masz na stole-oznajmiłam
-Dzięki- powiedział i już go nie było
Ja również wstałam i poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Postawiłam wodę i czekając aż się zagotuje usiadłam na przeciwko niego
-Pamiętasz, że dzisiaj jedziemy do twoich rodziców na kolację.
-Taa pamiętam.
-A zamówiłeś już ten bukiet róż o które prosiłam?
-Tak są do odebrania o 13;00- powiedział chłodno
Już nic się nie odezwałam, bo czajnik zaczął piszczeć. Zalałam więc herbatę wrzątkiem i ruszyłam z powrotem do pokoju.
Zadzwoniła mój telefon.
-Halo?-zapytałam
-Sakura?
-Przy telefonie.
-Z tej strony Tsunade słuchaj ja wiem że masz dzisiaj wolne, ale był wypadek i do nas zwożą wszystkich rannych. Musisz pilnie przyjechać.
-No dobrze będę za 15 minut- rozłączyłam się
Szybko pobiegłam do sypialni i z szafy wyciągnęłam czarne rurki, białą bokserkę, kremowy sweterek i poszłam się przebrać. Szybko się pomalowałam i uczesałam. Zbiegłam na dół po drodze wrzucając do torebki klucze. Kiedy ubierałam płaszcz i buty Sasuke zapytał:
-Gdzie idziesz?
-Do szpitala nagłe wezwanie przywożą rannych z wypadku zdążę na przyjęcie pa.
Wyleciałam z domu jak z procy wsiadłam do samochodu i odjechałam.
Kilka minut później byłam już na miejscu. Zaraz przy drzwiach powitał mnie ordynator.
-Sakura myć się i na blok.
Bez słowa przebrałam się i poszłam myć. Gdy weszłam na sale operacyjną okazało się że mam operować chłopaka któremu wbił się do brzucha kawałek jakiejś blachy. Zaczęła się operacja. Niestety nie obyło się bez komplikacji bowiem uszkodzone zostało duże naczynie. Dodatkowo częściowo uszkodzona została wątroba. Operacja dłużyła się niemiłosiernie. W końcu po czterech godzinach udało nam się zakończyć pomyślnie zabieg. Byłam wykończona. Pacjent  został przewieziony na oiom . A do mnie podeszła Tsunade.
-Dobra robota.- powiedziała
-Dziękuję
-Czy mogła byś jeszcze pomóc na izbie przyjęć ponieważ większość personelu jest na urlopie?- zapytała
-Pewnie już tam idę.
Nie czekając dłużej udałam się na miejsce. Tsu miała całkowitą rację tu na dole w ogóle sobie nie radzili. Nie czekając dłużej zaczęłam opatrywać pacjentów. Kiedy skończyłam szyć głowę jakiemuś dziecku zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz  "Sasuke" Ciekawe czego chce. Odebrałam
-Co jest?- zapytałam
-Gdzie jesteś ?
-Jeszcze w szpitalu ale zaraz kończę i wracam do domu.
-Ok to ja czekam
-Sasuke odebrałeś te kwiaty z kwiaciarni ?- upewniłam się
-Tak.
Rozłączył się
Ja natomiast przebrałam się z powrotem w swoje ciuchy i wpakowując różne dokumenty do torebki wyszłam z gabinetu. Przed wyjściem pożegnałam się jeszcze ze wszystkimi i już po chwili byłam z powrotem w domu. Szybko wbiegłam na górę do sypialni i wygrzebała z szafy zieloną sukienkę ze złotym paskiem w talii i niebieskie szpilki. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Później nałożyłam na siebie czystą bieliznę i sukienkę. Nałożyłam na twarz odrobinę pudru a policzki delikatnie musnęłam różem. Oczy przejechałam czarną kredką i tuszem a na usta nałożyłam różowy błyszczyk. Włosy zakręciłam na lokówce. wyszłam z łazienki i założyłam szpilki oraz czarną kurtkę. Do sypialni wszedł Sasuke i wyjmując z szafy garnitur poszedł się wykąpać. Wyszedł po kilku minutach  i stanął przed lustrem próbując zawiązać krawat jednak nie udolnie mu to szło. Podeszłam do niego i pomogłam mu go zawiązać później poprawiłam mu jeszcze koszulę. Przez jej cienki materiał czułam każdy jego mięsień na moje policzki wpełzł delikatny rumieniec. Podniosłam głowę i zatopiłam się w jego spojrzeniu. jednak w jego oczach dostrzegłam jedynie ten lud który tak dobrze znałam. Westchnęłam zrezygnowana i odwróciłam wzrok. Sasuke jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju a ja opadłam na łóżko. Co się ze mną dzieje? Przecież nie mogłam się zakochać.
Wzięłam z komody torebkę i również zeszłam na dół. W holu ubrałam płaszczyk i owinęłam się szczelnie szalikiem. Chwilę później zjawił się Sasuke z różami i prezentem. Odebrałam od niego pakunek i razem wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się przed restauracją w której miało odbyć się przyjęcie.Mój mąż jak prawdziwy dżentelmen otworzył  mi drzwi  i wpuścił pierwszą do środka. Na sali było już wiele gośc. Nim się zorientowałam do moich nóg "przylepił " się mój chrześniak Taisuke. Zaraz za nim pojawili się mój szwagier Itachi i jego żona Ayane.
-Hej kochani co tam u was słychać?
-Hej a wszystko dobrze.
-Szwagierka jak ja cię dawno nie widziałem- powiedział i przytulił mnie. 
-Świetnie wyglądasz Ayane.- powiedziałam- Ciąża Ci służy.
-No brat postarałeś się.- pogratulował mu Sasuke
-Taisuke proszę przestań męczyć ciocię- powiedziała Ayane
-Nie.- odpowiedziało dziecko 
-Taisuke- rzekł ostrzegawczo Itachi
-Nie.
Trzeba przyznać, że uparte z niego dziecko. Itachi wziął go na ręce . Malec zaczął się wyrywać i płakać.
-Nie ja chcę do cioci.
-Wybaczcie nam, ale my już pójdziemy.- powiedziała przepraszająco moja przyjaciółka i już ich nie było. 
Odszukaliśmy wzrokiem solenizantów i ruszyliśmy w ich stronę.Stali otoczeni ze wszystkich stron otoczeni gośćmi. 
-O już dotarliście.- rzekł mój teść.
-Miło mi was znowu widzieć- dodał Mikoto
-Nam również mamo- odpowiedział Sasuke
Złożyliśmy im życzenia i wręczyliśmy prezent. Później wszyscy zasiedliśmy do suto zastawionego stołu. Fugako wzniósł toast i podziękował wszystkim za przybycie. Podczas posiłku Każdy zażarcie o czymś dyskutował. W pewnym momencie odezwała się Mikoto:
-Sasuke Ty i Sakura jesteście już od roku małżeństwem. Ja i Fugaku zastanawiamy się kiedy moglibyśmy się spodziewać wnuków?
Wszystkie rozmowy momentalnie ucichły. Kiedy dotarło do mnie co powiedziała moja teściowa zakrztusiłam się pitym sokiem. Sasuke zareagował błyskawicznie i poklepał mnie po plecach.
-Mamo- rzekł błagalnie
-No co?-zapytała uśmiechając się niewinnie
-Proszę Cię.
-Ale synku zrozum mnie ja chcę wnuczkę. Wnuka już mam a nie chcę czekać wiecznie.- powiedziałam na swoją obronę
-Chcemy jeszcze trochę poczekać- mój mąż zawodowo wybrnął z tej krępującej sytuacjii.
To zakończyło rodzinną debatę. Po posiłku wszyscy goście wyszli na parkiet i zaczęli tańczyć.
 Siedziałam przy stoliku i popijałam wodę kiedy podszedł do mnie Sasuke trochę już wstawiony.
-Czy mogę panią prosić?- zapytał
Spojrzałam na niego badawczo.
-Oczywiście.- powiedziałam i podając mu dłoń i wyszłam na nim na parkiet. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Muszę przyznać, że Sasuke bardzo dobrze tańczy. Tak oto w miłej atmoswerze minął nam cały wieczór. Gdy przyjęcie zaczęło dobiegać końca postanowiliśmy się zwijać. Pożegnaliśmy się z gośćmi i pojechaliśmy do domu. Oczywiście to ja prowadziłam,bo tylko ja byłam trzeźwa. W domu przebrałam się w koszulę nocną i już miałam się kłaść do łóżka kiedy poczułam dłonie Sasuken na moich biodrach i jego gorący oddech na szyi. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam w oczy.
- Co ty robisz?- zapytałam
-Myślisz, że zapomniałem?- odpowiedział pytaniem na pytanie
-Niby o czym ?
-Jaki dzisiaj jest dzień?
-14 lutego. Ale co to ma do rzeczy?
-Nie pamiętasz co się wydarzyło rok temu?- uśmiechnął się zadziornie
-Nasza rocznica- przypomniałam sobie
-Myślisz, że zapomniałbym o takim dniu?
-Nic nie rozumiem. Sasuke przecież nasz ślub był ukartowany.
Wyrwałam się z jego objęć i przysiadłam na łóżku.
-Wiem.- odparł chłodno
-Więc czemu mi to robisz? Czemu dajesz złudną nadzieję?- zapytałam a w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy. On przyklęknął na przeciwko i chwycił mnie za rękę delikatnie ją głaszcząc.
-Nie daję złudnych nadziei- usłyszałam jeszcze a potem poczułam jego usta na swoich.
W tej chwili całkowicie się rozpłynęłam. Walczyłam ze sobą lecz w końcu uległam i zaczęłam oddawać pocałunki z tą samą żarliwością co on. Naparł na mnie i oboje wylądowaliśmy na łóżku. Sasuke zszedł pocałunkami na moją szyję zostawiając tam mokre ślady później znów zaczął całować moje usta. Zsunął jedno ramiączko mojej koszuli nocnej później drugie.  Nie sprzeciwiałam się. Materiał zsunął się ze mnie i leżałam teraz pod nim w samej koronkowej bieliźnie. W koncu postanowiłam sama przejąć inicjatywę i przewróciłam go tak że teraz to ja dominowałam. Pozbawiłam go górnej części garderoby i zaczęłam całować go po klacie co jakiś czas wracając do ust. Niestety nie trwało to długo już po chwili znów leżałam pod nim. Wszystkie tamy i bariery zniknęły i zalała nas fala namiętności. Później możecie się domyślić co się działo.
**************************************************************************************************************
Rano obudziłam się dziwnie wyspana i wypoczęta co było bardzo dziwne bo prawie cała noc spędziłam na igraszkach z Sasuke. Powróciły do mnie obrazy z zaszłej nocy i mimowolnie się zarumieniłam. Postanowiłam zrobić śniadanie nie myśląc dłużej delikatnie wyswobodziłam się z objęć ukochanego i wstałam z łóżka. Z komody wyciągnęłam czysta bieliznę i po cichu weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy wykonałam poranną toaletę narzuciłam na ramiona koszulę Sasuke i udałam się do kuchni.
Postawiłam wodę na herbatę i zaczęłam smażyć jajecznice nucąc pod nosem moja ulubioną piosenkę. W pewnej chwili poczułam ręce oplatające mnie w talii i pocałunek na szyi. Podskoczyłam wystraszona.
-Dzień dobry- powiedział mój mąż i przytulił mnie.
-Cześć. Siadaj zaraz śniadanie.- powiedziałam
Sasuke oderwała się ode mnie i usiadł przy stole. Już po kilku minutach zajadaliśmy się pysznym śniadaniem. Po skończonym posiłku poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie Rozmawialiśmy się śmialiśmy i całowaliśmy. Było po prostu jak w bajce. Tak mogło by być zawsze.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Od pamiętnej nocy minęły już dwa tygodnie ja ki Sasuke bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Zaczęliśmy się zachowywać jak prawdziwe małżeństwo. To był i jest najlepszy czas w moim życiu. od tygodnia źle się czułam prawie po każdym posiłku latałam do łazienki i wymiotowałam tak było i tym razem. Postanowiłam zrobić sobie test ciążowy  tak na wszelki wypadek. Sasuke jest w pracy więc nikt nie będzie mi przeszkadzał. Siedzę teraz jak ta głupia i cały czas patrzę na zegarek. To czekanie mnie wykończy. Gdy minął wyznaczony czas spojrzałam na test i nie umiałam uwierzyć własnym oczom był pozytywny. To wyjaśnia moje złe samopoczucie. Tyko jak ja mu o tym powiem ? Już wiem zrobię romantyczną kolację i wtedy mu to wyjawię. Z tą myślą udałam się do kuchni. Prawie cała godzinę stalam przy garach ale opłaciło się wyszło mi pyszne spaghetti. Później nakryłam do stołu i znów dopadła mnie fala mdłości. Był jeszcze trochę czasu więc zaczęłam uzupełniać papiery ze szpitala. o 17:00 poszłam na górę się przyszykować. Przebrałam się w czarno kremową sukienkę. Zrezygnowałam dziś z obcasów i ubrałam czarne balerinki a włosy zaplotłam w warkocz. Zerknęłam na zegarek jeszcze pięć minut do jego powrotu. Zbiegłam na dół i zapaliłam świeczko na stole. Usiadłam na krześle i czekałam. Myślałam że minęły godzny kiedy usłyszałam szczęknięcie klucza w zamku, szybko wstałam i poszłam do holu przywitać się. Tak jak myślałam zastałam tam Sasuke. 
-Hej- powiedziałam i pocałowałam go 
Zamruczał cicho.
-Witaj kotku. 
Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do jadalni gdy już się tam znaleźliśmy zapytał:
-Jaka to okazji?
-Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie- powiedziałam tajemniczo i zasiedliśmy do stołu. Po skończonym posiłku podeszłam do mojego męża i usiadłam mu na kolanach. 
-Sasuke mam ci coś ważnego do powiedzenia- powiedziałam poważnie 
-Już się boję no mów.- zachęcił 
-No bo wież.- zaczęłam- To zaszczy...- zaczęłam się jąkać.
-Odwagi- powiedział i mnie przytulił.
-Sasuke będziesz ojcem.- wydusiłam na jednym wdechu.
Poruszył się na krześle i spojrzał mi w oczy.
-Naprawdę?
-No nie na niby.- powiedziałam z sarkazmem
Wstał i okręcił się se mną na rekach.
-To wspaniale. Nareszcie będziemy pełna rodziną. Ja moja ukochana i nasze dziecko.- rzekł cały w skowronkach.
-Ukochana?
-Tak kocham cię wisienko i zawsze kochałem tylko nie wiedziałem jak to okazać. Kiedy dowiedziałem się że to ty będziesz moją żoną byłem najszczęśliwszym facetem pod słońce. - Nie umiałam uwierzyć w jego słowa.
-Ja też cię kocham i to od dłuższego czasu.- wyszeptałam a nasze usta znów złączyły się u pełnym namiętności i pożądania pocałunku. 
**************************************************************************************************************
Co którzy mówią, że w walentynki zdarzają się cuda mają całkowitą rację. Spójrzcie na mnie. Jestem najszczęśliwsza kobietą na całym świecie. Mam kochającego męża i dziecko w drodze. Jest po prostu jak w bajce. I tak już pozostanie na wieki. 



KONIEC
**************************************************************************************************************
Jest notka z góry przepraszam za wszystkie błędy i zapraszam do komentowania :) 




                                                            

 

wtorek, 31 grudnia 2013

Powitanie

Witam na moim blogu o parze SasuSaku. Będę tu zamieszczała rozdziały opowiadania, a gdy się zakończy będzie kolejne. Będą też jednopartówki od czasu do szasu.
Zapraszam