sobota, 8 listopada 2014

Historia mojej miłości

Chciałam przeprosić wszystkich czytających mojego bloga za tak długą nieobecność i zwłokę w pisaniu i publikowaniu notek. Co prawda nie jest to kolejny rozdział mojego opowiadania ale zapewniam was że będę je kontynuować. Mam jednak nadzieję że ta krótka jednopartówka się wam spodoba. Zapraszam do czytania.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie ważne jest moje imię, bo nawet gdy je wam zdradzę to nie zdołacie go zapamiętać. Nie ważny jest mój wiek, bo są to tylko liczby. Mój wygląd? Nieistotny, bo przecież świat nie tylko na tym się opiera. Lecz istotne jest to co mam wam do przekazania. A płynie to prosto z mojego serca. Całe moje życie to tylko jedna wielka pomyłka. Tak myślałam za nim go poznałam i za nim do reszty zawalił się mój mały świat. Świat, który tak bardzo chciałam utrzymać. Świat w którym czułam się naprawdę bezpieczna. Nie pochodzę z bogatej rodziny, wręcz przeciwnie u mnie w domu nigdy się nie przelewało. Tata był alkoholikiem, co dodatkowo utrudniało mi tylko życie. Ciągłe awantury. Smutne, ale dla niego alkohol był ważniejszy niż my. Skończyło się to z dniem kiedy umarł. Tak po prostu zasnął pijany w salonie na kanapie i już się nie obudził. Razem z mama może z pewnej strony poczułyśmy ulgę jednak z drugiej strony rozdzierał nas ból. Szczególnie mnie ponieważ kiedy nie pił był zarówno dobrym człowiekiem jak i ojcem ,ale starałam się sobie radzić jako tako. Cóż nie wychodziło mi to najlepiej i był to chyba najgorszy okres w moim życiu. W tamtym czasie za wszelką cenę starał m się uciec od problemów. Jednak życie pełne jest niespodzianek. Wtedy kiedy myślałam, że jestem już na dnie i dalej upaść już nie mogę spotkałam jego. Mojego anioła. Bruneta o czarnych jak noc oczach i hipnotyzującym spojrzeniu. Chodziliśmy razem do szkoły jednak byliśmy z dwóch zupełnie innych światów. On bogaty, lubiany zewsząd otaczany fankami i przyjaciółmi. Ja znienawidzona przez świat biedna i nic nie warta. Jednak coś przyciągnęła nas ku sobie. Nadal pamiętam tamten słoneczny dzień kiedy wpadliśmy na siebie. Każdy z nas się gdzieś spieszył więc było to tylko przelotne spotkanie mimo to nasze spojrzenia na ułamek sekundy się skrzyżowały. Tyle wystarczyło bym znów się w nich zatraciła bez reszty niestety świat nie jest taki piękny ja nie jestem księżniczką a on niestety nie jest moim księciem. Jego paczka nigdy mnie nie lubiła. Zawsze dokuczali mi i uprzykrzali życie. Nie przejmowałam się tym jednak i starałam się nie załamać a to wszystko tylko po to by móc go znów zobaczyć. To po to codziennie wstawałam z łóżka i szłam tam dzielnie znosząc obelgi i te wszystkie świństwa. Był moim marzeniem. Niczym zakazany owoc jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągał. A wszystko zmieniło jedno popołudnie. Najcudowniejsze w moim życiu.
Szłam ulicą do domu. Padał deszcz. A ja po prostu szłam obserwując ludzi na ulicach Tokio w słuchawkach leciała piosenka mojego ulubionego zespołu. Nagle poczułam jak ktoś na mnie wpada i tracę równowagę. Później zobaczyłam twarz bruneta. Upadłam na ziemie a on na mnie. Leżeliśmy tam tak przez chwilę i po prostu patrzeliśmy sobie w oczy. Nie potrzebowaliśmy słów. Liczyła się tylko ta chwila. Żadne z nas nie spodziewało się ,że te spotkanie jest początkiem czegoś zupełnie nowego i niezwykłego. Zaczęliśmy się częściej spotykać. Na początku sporadycznie później coraz częściej a w rezultacie codziennie. Sprawiało nam to przyjemność.Chodziliśmy do parków, kina wesołego miasteczka. Przeżywałam z nim najszczęśliwsze chwile w moim życiu. Któregoś dnia staliśmy na jednym z mostów gdy on niespodziewanie odwrócił mnie w swoja stronę i delikatnie pocałował. To było niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Tak delikatne i subtelne. Wtedy zatrzymała się dla nas czas. Liczyliśmy się tylko my. Nadal pamiętam jak wyznał mi nieśmiało, że zakochał się we mnie. Do tej pory nie wiem jak to było możliwe ,bo przecież pochodziliśmy z dwóch innych bajek. A jednak połączyła nas tak piękna i niewinna miłość. Tak wtedy myślałam.Nikt o nas nie wiedział nikt o nas nie słyszał. Spotykaliśmy się w tajemnicy tak by nie wzbudzać żadnych podejrzeń wśród innych ,nasz romans kwitł z każdym dniem aż w końcu nastąpił przełom. Postanowiliśmy się podzielić naszym szczęściem z innymi oznajmiliśmy więc jego kumplom że jesteśmy parom. Reakcja była do przewidzenia. Wyśmiali nas w sumie to tylko mnie. Mówili mu ,że stać go na coś lepszego, że może mieć każdą. Cóż taka była prawda ja nie dorastałam mu do pięt. Jednak on zapewniał mnie ,że mnie kocha ponad wszystko i ,że mnie nie opuści, że zawsze będzie ze mną. Jednak to wszystko było kłamstwo. Zaczęło się. Coraz rzadsze spotkania ,brak czasu, bezsensowne wymówki. Brak czułych gestów trzymanie mnie na dystans. Myślałam jednak ,że to tylko przejściowe. Pewnego dnia gdy szłam ze szkoły zobaczyłam go z nią z jego przyjaciółką schowanych za murkiem. Gdy podeszłam bliżej wyszło najgorsze. Spełniły się najgorsze przypuszczenia. Zdradził mnie. Nagle zaczęłam wszystko pojmować, przejrzałam na oczy przecież to nie mogło się udać on popularny a ja przez nikogo nie lubiany i dla wielu niewidzialny wyrzutek. Zrobiłam najgorszą rzecz pod słońcem poddałam się. Oddałam moją miłość walkowerem. Jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Na nowo zbudowałam wokół siebie mury przez które nikt nie umiał przejść. Przestałam wychodzić, nie chciałam jeść a przy życiu trzymała mnie tylko myśl ,że teraz on jest na prawdę szczęśliwy. Mama martwiła się chciała mi pomóc. Okazało się ,że popadłam w depresje ,ale jak to możliwe. Czyżby i ona była skutkiem nieszczęśliwej miłości? On dzwonił, wypisywał przychodził pod mój dom i mnie wołał. Ja jednak nie umiałam znów spojrzeć w jego cudowne oczy. Oczy które tak bardzo kochałam. Po pewnym czasie odpuścił sobie i mnie zostawił. Już nie dzwonił ,nie pisał i nie przychodził. A ja dopiero teraz poczułam jak dokuczający jest brak jego dłoni, słodkich pocałunków. Brak jego obecności. Bo był dla mnie jak powietrze a nie da się żyć bez powietrza prawda? Tak ja nie umiałam żyć bez niego. Po kilkunastu samotnie spędzonych miesiącach w końcu wyszłam z mojego azylu. I zobaczyłam go na ulicy z tamta dziewczyna takiego jak dawniej. Takiego szczęśliwego. Poczułam ból w klatce. Czy tak właśnie boli złamane serce? To było nie do wytrzymania. Pobiegłam więc w nasze miejsce na łąkę przy lesie. Znów zalały mnie wspomnienia. Uklękłam płacząc. Wyciągnęłam telefon i napisałam 
Wybacz mi kochanie te miesiące, gdy się nie odzywałam. Jednak wiedz ,że gdy z tobą byłam stałam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Bo ty spełniłeś moje marzenia. A w szczególności jedno. Marzenie o miłości. Kochałam cię i kocham całym moim sercem. I nigdy nie zapomnę tych chwil kiedy byłeś przy mnie. Byłeś dla mnie jak tlen i jak promień słońca. Jednak to już nie wróci. Te chwile to przeszłość. Na koniec jeszcze powiem po krutce ,że Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nie odwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość. Pamiętaj także o tym ,że kochałam i ,że to miłość skazała mnie na śmierć. Wybacz mi ale nie potrafiłam żyć bez ciebie. Żegnaj kochanie. Wysłałam mu wiadomość po czym wzięłam żyletkę i wykonałam szybkie ciecie. Wystarczające by już po chwili zobaczyć szkarłatna krew kapiącą na zielona trawę wokół mnie. Położyłam się i patrzyłam w niebo czekając na swój koniec. Promienie słońca oświetlały moją blada twarz mimo to widniał na niej szeroki uśmiech a w oku kręciła się łza. Nagle zapadła ciemność tak zimna i tak złowroga. Skończyło się moje życie lecz moja miłość pozostała. I tak zastanie po wieki, bo miłość wszystko przetrwa. Prawda? Koniec
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to to by było na tyle z mojego wielkiego powrotu niedługo powinien pojawić się też kolejny rozdział z opowiadania Gorąco pozdrawiam :)






------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz